Długo
mnie nie było. Prawda. Ale znalazło się wreszcie coś co sprawiło,
że wyłuskałam się wreszcie z oparów marazmu blogo-tfu-rczego:
Post Scriptum Mileny Wójtowicz.
Nie
jest to co prawda jakaś świeżynka wydawnicza, bo ukazała się
nakładem Wydawnictwa Jaguar ponad rok temu (kwiecień 2018).
Niemniej w moje ręce trafiła dopiero teraz i to na skutek całkiem
przyjemnego zrządzenia losu... ale o tym może kiedy indziej. Skupmy się na temacie...