czyli
Plus/Minus Olgi Gromyko i Andrieja Ułanowa
– recenzja
Co
otrzymamy jeśli
dodamy do siebie jedną
fantastyczną
pisarkę
i jednego świetnego
pisarza?...
Kawał dobrej lektury!
Kawał dobrej lektury!
Jako
pierwsza na Kłobooku,
całkowicie
subiektywna i absolutnie nieprofesjonalna, recenzja książki
napisanej wspólnie przez doskonale mi znaną
(literacko rzecz jasna) Olgę
Gromyko i (podobnież)
absolutnie mi obcego Andrieja Ułanowa.
Książki
o enigmatycznym tytule Plus/Minus, która ukazała
się
pod koniec 2017 roku, nakładem
Wydawnictwa Papierowy Księżyc.
![]() |
Tył / Przód |
Książka
wydana ładnie
z lakierowanymi literami, także
na grzbiecie. Na okładce
piękna
grafika, przywodzącą
na myśl
amerykańskie
powieści
szpiegowskie (nie wiedzieć
czemu, wyobrażenie
głównej
bohaterki przypomina mi serialową
Debrę
Morgan*). Oprawa miękka,
ale ze skrzydełkami
- co lubię,
bo w takich przypadkach znacznie mniej strzępią
się
rogi. Książka
przyjemna objętościowo,
licząca
sobie około
590 stron. Czcionka spora, bardzo wygodna w czytaniu. Dodać
trzeba, że
w trakcie lektury nie rzuciły
mi się
w oczy błędy
drukarskie i literówki, co w do tej pory posiadanych i czytanych
przeze mnie publikacjach tego wydawnictwa, zdarzało
się
wcale nierzadko - duży
plus dla Papierowego Księżyca
za poprawę
jakości
tekstu, nawet jeśli
jakieś
wpadki były,
to na tyle małe,
by nie przeszkadzać
w czytaniu.
Muszę
się
Wam przyznać,
że
do tej pozycji podchodziłam
dość
sceptycznie. Stąd
też
zakupiłam
ją
stosunkowo niedawno, choć
wyszła
już
dobre 5 miesięcy
temu. Do bliższego
zapoznania się
z nią
skłoniła
mnie, li i jedynie, obecność
w tandemie autorskim, uwielbianej przeze mnie pasjami, Olgi Gromyko.
Jako, że
powieść
ta nie stanowiła
elementu żadnej
serii, traktowałam
ją
raczej jako "poczekajkę"
na Wiedźmie
opowieści
i Kroniki belorskie. Całkiem
niesłusznie,
bo jak się
okazało,
książka
jest rarytasem sama w sobie.
Niby
zaczyna się
prozaicznie...
Bo oto
spotkali się....
Kobieta po przejściach
i mężczyzna
z przeszłością.
Ona świeżo
po rozstaniu ze średnio
wydażonym
absztyfikantem. On bezskutecznie próbujący
wziąć
rozwód z dwiema najbardziej zaborczymi znanymi światu
kochankami: armią
i wojną
(a i dziewczyna co czekać
miała
- nie czekała).
I jak to
w życiu
bywa, już
od pierwszego wejrzenia, zapałali
do siebie głęboką....
niechęcią.
Bo co
też
mogli mieć
ze sobą
wspólnego?
Ona.
Elena Wiktorowna Korobkowa. Stateczna urzędniczka
państwowa
z (wydawałoby
się)
nudną
i monotonną
pracą,
jeżdżąca
wybitnie kobiecym (wiśniowym!)
autkiem, mieszkająca
w ciasnej ale własnej
kawalerce w Mińsku
i posiadająca
jak na kobietę
samodzielną
i niezależną
przystało...
kota**.... no powiedzmy... W każdym
razie niczym niewyróżniająca
się
ze społeczeństwa
przedstawicielka płci
pięknej.
I on.
Aleksander Toplakow. Żołnierz
w stopniu sierżanta,
cierpiący
na zespół
stresu pourazowego. Ledwie pół
roku temu wrócił
ze strefy działań
wojennych. Wcześniej
życie
też
go nie rozpieszczało.
Impulsywny i pyskaty, coraz częściej
(i głębiej)
zaglądający
do kieliszka. Posiadający
do tego szereg dość
niebezpiecznych odruchów i przyzwyczajeń,
których nijak nie idzie się
pozbyć
- chociaż
trzeba przyznać,
że
zabłąkany
w kieszeni granat czasem bywa przydatny...
Ponieważ
cioci Maszy nie odmawia nikt – ani mąż,
szef państwowego
urzędu
siejący
postrach wśród
swoich podwładnych,
ani siostrzeniec, weteran frontu czeczeńskiego...
Chcąc
nie chcąc
Lena i Sasza muszą
pracować
razem. Przy czym dość
szybko, bo już
na pierwszej służbowej
inspekcji, okazuje się,
że
urzędnicze
obowiązki
potrafią
odebrać
mowę
nawet komuś,
kto jak sierżant
Toplakow, widział
w życiu
więcej
niż
za dużo.
A gdy jeszcze w toku rutynowych czynności
(przeprowadzonych bynajmniej nierutynowo) pojawia się
całkiem
konkretny i świeży
nieboszczyk, który ewidentnie na tamten świat
nie wybrał
się
sam...
Cóż,
resztę
proponuję
doczytać
samemu. Bo zapewniam - nie będziecie
żałować.
Akcja jest wartka, dialogi błyskotliwe
i skrzące
się
od typowego dla Olgi Gromyko humoru. Bohaterowie wyraziści,
pełnokrwiści,
jednak wciąż
ludzcy a czasem wręcz
zwyczajni, przez co jakby bliżsi
czytelnikowi. Elementy fantastyczne też
jakieś
takie swojskie, słowiańskie.
Jeśli
dołożymy
do tego jeszcze stanowczy, męski
styl Andrieja Ułanowa,
otrzymamy powieść,
której czytać
nie sposób – ją
się
połyka.
Czy
Plus/Minus ma zatem jakieś
(ha, ha, ha) minusy? Gdybym już
naprawdę
musiała
się
czegoś
"czepnąć",
to w paru miejscach dodałabym
jeszcze kilka przypisów rozwijających
użyte
terminy militarne – niektóre pojęcia
z ciekawości
musiałam
"googlować".
Choć
jak dla mnie, największą
wadą
(poza powyższym)
pozostaje fakt, że
książka
(mimo prawie 600 stron) stanowczo zbyt szybko się
skończyła.
Powieść
ta przypomina mi trochę
uwspółcześnione
Pamiętniki
Adama i Ewy Marka Twain'a. Bohaterowie na zmianę
prowadzą
nas ścieżką
ich wspólnych przeżyć.
Czasem wywołując
szczery śmiech,
czasem głęboko
wzruszając.
Pokazując
zupełnie
różne
spojrzenia na te same sprawy przypominają,
że
przeciwieństwa
mimo dzielących
je różnic,
jak świat
światem,
są
sobie potrzebne i wbrew wszystkiemu tym silniej się
przyciągają...
Jak
tytułowe
plus i minus.
Na
koniec jeszcze krótka notka biogra... bibliograficzna:
Tytuł:
Plus/Minus
Autorzy:
Olga Gromyko, Andriej Ułanow
Cykl:
----
Wydawnictwo:
Papierowy Księżyc
Data
wydania: 22 listopada 2017
Oprawa:
miękka
ze skrzydełkami
Tytuł
oryginału:
Плюс
на
минус
Przekład:
Marina Makarevskaya
Ilość
stron: 590
Format:
14,5 x 20,5 cm
ISBN:
9788365830470
Cena
okładkowa:
44,90 zł
..........................................................................................
*Postać
z serialu telewizyjnego Dexter, stworzonego na podstawie serii
książek
Jeffa Lindsaya. Siostra głównego
bohatera, grana przez aktorkę
Jennifer Carpenter.
**Borze
szumiący!
Ileż
ja bym dała,
żeby
Pan Zdzisław
miał
więcej
ze wspaniałego
i niezastąpionego
Fiodora!
..........................................................................................
przyjemnie się czyta :)
OdpowiedzUsuń